Miluj prawdu - Kwestia Jana Husa (2005)
Kwestia Jana Husa
Miluj prawdu - Stefan Swieżawski w kwestii Jana Husa
TP, nr 21(2915) z 22 maja 2005 r., s. 13.
Śledząc piśmiennictwo Stefana Swieżawskiego, można pokusić się o stwierdzenie, iż to właśnie on poświęcił najwięcej uwagi - ze wszystkich współczesnych polskich badaczy - sprawie Jana Husa (1370-1415). Ilekroć odwołuje się do zagadnień związanym z osobą mistrza Jana, zastrzega: "Nie jestem teologiem, ale jest moim głębokim przekonaniem, że Jan Hus nie był heretykiem - i że należy wobec jego osoby postąpić podobnie jak uczyniono to już dawno z Joanną d`Arc."[1] Sugerowany brak kompetencji nie przeszkodził mu w poszukiwaniu prawdy o Janie Husie. Kontynuacją czy wręcz konsekwencją tych poszukiwań są praktyczne działania mające na celu doprowadzenie do wyjaśnienia sprawy Husa w myśl husyckiej dewizy miluj prawdu.
Jan Hus jako kapłan pragnął reformy Kościoła Rzymskiego, w którym dostrzegał wiele rażących nadużyć. Podstawowe wytyczne zawarł w traktacie De Ecclesia, opublikowanym przed rokiem 1413. S. Swieżawski zwraca uwagę, że jego nauczanie dotyczyło przede wszystkim sfery moralnej; koncepcji Kościoła oraz miejsca i roli duchowieństwa. Przeciwstawiał się rozpowszechnionym za jego czasów klerykalnym i ciasnym koncepcjom Kościoła, przeciwstawiając im Kościół jako zgromadzenie wszystkich wiernych. Akcent kładziony był na mistyczne, a nie instytucjonalne, pojmowanie istoty Kościoła - stąd nacisk na konieczność moralnej czystości kleru.[2] "U Husa dojrzewa coraz bardziej pogląd, że Kościół to universitas praedestinatorum, pogląd w eklezjologii, który stawia go coraz wyraźniej po stronie tych, którzy ponad wszystko widzą w Kościele corpus mysticum[3], organizm duchowy, nie utożsamiający się z widzialną instytucją."[4]
S. Swieżawski zwraca uwagę, że Kościół jako universitas praedestinatorum występował wcześniej chociażby u Jana Wiklifa, wedle którego Kościół to zgromadzenie przeznaczonych do zbawienia i nie posiada żadnego innego zwierzchnika poza Chrystusem. Papież więc nie może być głową Kościoła - uważał Wiklif - skoro sam może być poza społecznością wybranych do zbawienia.[5] Hus głosząc za Wiklifem, iż Kościół to przeznaczeni do zbawienia, nie dochodzi do kategorycznej negacji urzędu zwierzchnika Kościoła. "Głową jego [Kościoła] jest Chrystus, a papieżowi przysługuje tylko prymat moralny, wypływający ze zwierzchnictwa służby, a nie władzy […]. U papieża, który ma być wzorem moralnym dla wszystkich wiernych, nie może zachodzić żadna dysharmonia między świętością a wykonywaniem urzędu."[6]
Źródeł zgubnego rozumienia Kościoła, jako corpus politicum, S. Swieżawski doszukuje się w słynnych donatio Constantini. Wiek XV jest okresem, w którym podważa się prawdziwość mitu o darze Konstantyna Wielkiego, który miał przekazać całą władzę i cały splendor Imperium Rzymskiego papieżowi. Jan Hus podążając śladem św. Franciszka, św. Dominika, św. Katarzyny Sieneńskiej i św. Brygidy Szwedzkiej, jest orędownikiem uwalniania corpus misticum spod skorupy politycznej, zakładając, iż Kościół traktowany jedynie jako corpus politicum gubi swe prawdziwe imię.[7] Hus więc w swoich eklezjologicznych poglądach, mających charakter głęboko rewolucyjny, wystrzega się skrajności. "Od Wyklifa zapożycza pojęcie Kościoła niewidzialnego, usiłując zharmonizować je z ideą widzialnego, ziemskiego, instytucjonalnego Kościoła, którego autentyczność i prawomocność w pełni uznaje."[8]
St. Swieżawski w artykule opublikowanym w 1986 r. w TP a inspirowanym wizytą u Jana Pawła II[9] pisze: "…działalność i program Husa wyrażały rewolucyjność najgłębszą, bo dążność radykalnego przystosowania Kościoła do wymogów Ewangelii; Kościół i teologia miały stawać się coraz bardziej ewangeliczne. Aby jednak urzeczywistnić ten cel, trzeba było zachwiać dwiema podstawami, na których wspierała się cała struktura doczesnej potęgi Kościoła: chodziło o teokratyczne rządy papieskie i o uprzywilejowaną rolę kurii rzymskiej w strukturze Kościoła jako instytucji. Uderzał więc Hus w dwa niezmiernie czułe punkty Kościoła pojmowanego jako doczesna potęga."[10]
Inne charakterystyczne żądanie wysuwane przez Jana Husa, na które zwraca uwagę S. Swieżawski, dotyczyło upowszechniania częstego przyjmowania Komunii św. pod dwiema postaciami. Chodziło bowiem o wciągnięcie biernych mas świeckich do aktywnego i świadomego życia chrześcijańskiego i duchowego budowania Kościoła. Tendencja szerokiego otwarcia Kościoła na potrzeby duchowe ludzi uznawanych za mniej ważnych, marginesowych, była bardzo podobna do zaślubin św. Franciszka z Panią Biedą, a więc dążenie do tego, by duchowni nie posiadali w nadmiarze dóbr tego świata i nie gromadzili bogactw. Następstwem takiej postawy było krytyczne ustosunkowanie się Husa do rozpowszechnionych nadużyć w udzielaniu odpustów i czerpaniu korzyści z nich.[11] Znamienny pozostaje również, położony przez niego, akcent na zasadniczą rolę Pisma św., jako źródła doktryny chrześcijańskiej[12]. Określa je przy pomocy często powtarzanej formuły Scriptura vel ratio infallibilis (Pismo św. jako jedyna, nieomylna podstawa wiary).[13]
Działalność Husa choć zogniskowana wokół sfery eklezjologiczno-moralnej, odnosiła się również do sprawy narodowej. Występował on, jak podkreśla S. Swieżawski, w obronie chłopów czeskich uciskanych przez panów niemieckich. Jako Czech przeciwstawiał się więc dominacji germańskiej. W tej sytuacji narażał się dwóm potęgom: centralnym władzom kościelnym, które broniły swego stanu posiadania, a teraz i cesarstwu, które obawiało się wszelkich przejawów emancypowania się w tym okresie partykularnych, narodowych królestw.[14] Hus stał się więc niebezpiecznym wrogiem, z którym należało zrobić porządek - do czego przystąpiono niezwłocznie przy okazji soboru w Konstancji. "Abstrahując od potworności, jaką było skazywanie ludzi za ich poglądy na okrutną śmierć przez spalenie na stosie, cała sprawa Husa - tak jak rozgrywała się na soborze w Konstancji - aż najeżona jest znamionami i epizodami, które budzą naszą najwyższą odrazę. Ogromna przewaga czynników taktyczno-politycznych przybierała tu pozory czujności o czystość wiary."[15] W cytowanej wypowiedzi można zaobserwować jak S. Swieżawski, opisując poczynania uczestników soboru w Konstancji, których ofiarą padł mistrz Jan, wykazuje ich antyewangeliczny wydźwięk. "Prawdopodobnie - pisze w innym miejscu - nigdy nie ujawni się cała sieć intryg i przetargów, które doprowadziły do tego, że - nie respektując glejtu cesarskiego i dając upust najróżniejszym tendencjom zdecydowanie wrogim wobec Husa i Czechów - już na długo przed potępieniem traktowano Husa jako złoczyńcę, nie chciano prowadzić z nim rozmów i dysput, żądając jedynie bezwarunkowej całkowitej retraktacji. W sumieniu swoim był Hus, jak sam oświadcza, przekonany, że tekst przedłożonej mu retraktacji jest nie do przyjęcia jako kłamliwy i oparty na błędnie przypisywanych mu twierdzeniach i poglądach. Nie podpisuje więc retraktacji, lecz 1 lipca 1415 r. ogłasza uroczyste oświadczenie. Stwierdza w nim, że gotów jest w każdej chwili odwołać wszelkie błędy przeciw wierze, które mógł w swoim życiu popełnić, ale nie może uznać za swoje poglądów, których nigdy nie głosił, i zdań, których nie podtrzymywał. Obrona prawdy Husowi nie pomogła: zwyciężyła przemoc i chęć zniszczenia niebezpiecznego przeciwnika za wszelką cenę. Gdy się czyta opis przebiegu piętnastej sesji soborowej w Konstancji, na której odczytano długi akt oskarżenia kacerza Husa, traktując go od tego momentu nie jak człowieka godnego szacunku i miłości, lecz jako wcielenie zła, które należy duchowo i fizycznie zniszczyć i unicestwić - odnosi się wrażenie, że nieszczęsny heretyk wcielał autentyczne wartości moralne i ewangeliczne, podczas gdy jego oskarżyciele upodabniają się do przepojonej hipokryzją i zakłamanej, a zarazem pełnej zarozumiałości i samozadowolenia gromady faryzeuszy i doktorów z Ewangelii."[16]
6 lipca 1415 r. ostatecznie zredagowano trzydzieści twierdzeń znajdujących się w pismach Jana Husa i jako niezgodne z wiarą i moralnością potępiono wraz z autorem - mimo, że Hus nie uznał za swoje poglądów, które mu imputowano. Hus pozostał w swojej walce osamotniony. Wyjątek stanowi jedynie Hieronim z Pragi[17], który poszedł na stos za Husem (30 maja 1416) tylko dlatego, że nie chciał podpisać się pod orzeczeniem (jak to uczynili wszyscy uczestnicy soboru pod groźbą kary śmierci!) głoszącym, że wyrok wydany na Husa jest słuszny. Tajemniczo zdaje się brzmieć zdanie (datowane na 5 czerwca 1415 r.), gdzie Hus pisze: …wśród całego duchowieństwa nie mam przyjaciela poza ojcem (?) i jednym znajomym doktorem Polskim. S. Swieżawski pisze, iż ponoć Paweł Włodkowic i Zawisza Czarny stawali w jego obronie, gdy jeszcze przed procesem traktowano go w Konstancji jako przestępcę. Niezależnie od okoliczności soborowych pozostaje faktem, iż Władysław Jagiełło i jego otoczenie oraz znaczna część szlachty polskiej żywili dla Husa dużo sympatii, później traktowali go jako męczennika dobrej sprawy. Zresztą taka postawa, odnosząca się z ogromnym uznaniem do bohaterskiej ofiary, zakreślała szybko coraz szersze kręgi. Świadczy o tym choćby fakt, że po egzekucji prochy Husa wrzucono do Renu, aby przypadkiem obecni w Konstancji Czesi nie wykradli ich jako relikwii![18]
Cytowane wypowiedzi Swieżawskiego zdają się idealnie charakteryzować epokę chrześcijańską u schyłku średniowiecza, gdzie nie było miejsca na dyskusje, czy wręcz jakiejkolwiek chęci porozumienia się, nie było szacunku dla człowieka; były tylko pewne interesy do załatwienia - bądź to przez papiestwo, bądź to przez cesarstwo. Taki stan rzeczy miał swą kontynuację na soborze w Bazylei (1431-1449), gdzie powróciła sprawa dialogu z Czechami. "Ale tragedią tamtych czasów (był to problem dotyczący również procesu Lutra) było to, że na soborze nie było ludzi autentycznego dialogu i woli porozumienia. Ludzie tak wielkiego umysłu i formatu, jak np. Mikołaj z Kuzy, który bardzo dążył do porozumienia z Czechami, są w takich chwilach na straconych pozycjach…"[19]
Co dziś można zrobić w kwestii Jana Husa? Czy możliwe jest potępienie tez soboru powszechnego? Czy jest możliwe ogłoszenie Mistrza Jana świętym? Bo przecież tutaj raczej nie chodzi o jego rehabilitację! Tak przynajmniej kreśli problem St. Swieżawski: "Rehabilitacja jest tu złym słowem, podobnie jak w przypadku Galileusza. Naprawdę jest to rehabilitacja błędów popełnionych przez ludzi Kościoła. Tak powinno to być stawiane. […] Zatem nie chodzi tu o rehabilitację Husa, ale autorehabilitację ludzi Kościoła. Tak to rozumiem."[20]
Autorehabilitacja ludzi Kościoła, która - zdaniem S. Swieżawskiego - miałaby być odcięciem się m.in. od wszystkich aktów Inkwizycji, co do dziś w żadnym dokumencie nie nastąpiło, nie może dokonać się w sposób manipulatorsko-polityczny - byłoby to zadawaniem kolejnego gwałtu na sumieniach. Musi to być głęboki akt wewnętrzny, stąd ta sprawa powinna dojrzeć. Potrzebna jest zmiana mentalności ludzi Kościoła. Dopiero później, niejako stawiając kolejne kroki, będzie można mówić o ewentualnym potępieniu tez soborowych, co - według Swieżawskiego - jest możliwe. Wymagać to będzie - poza zmianą mentalności - także ogromnego wysiłku pracy i ludzkich umiejętności patrzenia głęboko i jasno w podejmowane problemy.[21]
S. Swieżawski jest przeświadczony, że Hus oddał życie za odnowę Kościoła Katolickiego; przywołuje fakt, jakoby Hus w chwili śmierci na stosie recytował katolickie Credo. Na tej podstawie wyraża przekonanie, że powinno dojść do otwarcia procesu beatyfikacyjnego.[22] "Bo tezy Husa: Kościół ubogi, Kościół doceniający świętych, Kościół, w którym naprawdę istnieje wspólnota, który obejmuje wszystkich, a nie tylko Kościół klerykalny, to przecież są wytyczne, główne tezy tego wszystkiego, co czytamy w Lumen gentium, w głównym traktacie o Kościele ostatniego Soboru Watykańskiego. […] Hus właściwie realizował coś bardzo wielkiego, co miało inspiracje głęboko chrześcijańskie - tylko o kilkaset lat za wcześnie."[23]
Dopiero na Soborze Watykańskim II zerwano z postawą potępiającą i odcinającą się od błędów. Świadomie została obrana linia otwarcia się na wszelkie sugestie w myśl dyrektywy zalecanej niegdyś przez Tomasza z Akwinu, aby we wszystkich kontaktach międzyludzkich odnajdywać najpierw i przede wszystkim to, co łączy, starając się dociec ich właściwej, głębokiej racji. Następstwem tej orientacji, stanowiącej istotę słynnego soborowego aggiornamento, musiała być rewizja szeregu dokonanych w przeszłości kroków zbyt pochopnych, w wielu wypadkach błędnych i szkodliwych. Wiele już zrobiono. Przykładem może być kanonizacja Joanny d`Arc, czy przedstawianie w zupełnie innym niż dawniej świetle Galileusza lub Marcina Lutra. Ale jest jeszcze wiele do zrobienia. Na czoło wysuwają się takie postacie jak wielki teolog Orygenes lub właśnie Jan Hus, męczennik, czyli świadek budzącej się nowej i głęboko ewangelicznej koncepcji Kościoła.[24]
S. Swieżawski zdaje sobie sprawę, że zabliźnianie ran to procesy długotrwałe - szczególnie gdy dotyczą sfery mentalnej. Wymagające wielkiego zaangażowania, często wielu stron, i potrzebują czasu. Stąd - mając na uwadze dalekosiężne ambicje dotyczące sprawy Husa - myśli przede wszystkim o kolejnym małym kroku do celu. "Moim wielkim marzeniem jest - pisze - żeby np. Ojciec Święty pojechał do Konstancji, ukląkł przy kamieniu upamiętniającym śmierć męczeńską Husa i pomodlił się. Chociażby tylko tyle…"[25]
[1] S. Swieżawski, Wokół problemu rehabilitacji Jana Husa, [w:] Dobro i tajemnica, Warszawa 1995, s. 145-146. Cytowane słowa S. Swieżawski wypowiedział w obecności Jana Pawła II, podczas jednego ze swoich spotkań z papieżem w 1985 r. Odpowiedź papieża była natychmiastowa: to właśnie zadanie uczonych z różnych dziedzin sugerować papieżowi tego rodzaju problemy. Por. tamże. Owocem tego spotkania był artykuł S. Swieżawskiego pod tytułem Jan Hus - heretyk czy prekursor Vaticanum Secundum, opublikowany w Tygodniku Powszechnym nr 6(1911) z 9 lutego 1986 r .
[2] Por. S. Swieżawski, Jan Hus - heretyk czy prekursor…, s. 8.
[3] Rozróżnienie Kościoła na corpus mysticum oraz corpus politicum autorstwa mistrza krakowskiego Benedykta Hesse uwydatnia przeciwstawienie dwóch koncepcji Kościoła. W aspekcie władzy przeciwstawia się tu koncyliaryzm absolutnym rządom papieskim; i tak głową pierwszego jest sobór, zwierzchnikiem natomiast drugiego - papież. Por. S. Swieżawski. Dzieje filozofii europejskiej XV wieku, t. I - Poznanie, Warszawa 1974, s. 81
[4] S. Swieżawski, Między średniowieczem a czasami nowymi. Sylwetki myślicieli XV wieku, Warszawa 1983, s. 97
[5] Por. S. Swieżawski, Dzieje europejskiej filozofii klasycznej, Warszawa-Wrocław 2000, s. 872.
[6] S. Swieżawski, Między średniowieczem…, s. 97
[7] Por. S. Swieżawski, Wokół problemu…, s. 156-157.
[8] S. Swieżawski, Eklezjologia późnośredniowieczna na rozdrożu, Kraków 1990, s. 16.
[9] Por. tut. przypis nr 1.
[10] S. Swieżawski, Jan Hus - heretyk czy prekursor…, s. 8.
[11] Jan Hus w wydanym w 1412 r. dziele Quaestio adversus indulgentias papales krytycznie odnosił się do wszelkich przejawów handlu odpustami, a w szczególności udzielanie ich w zamian za udział w różnych bratobójczych wojnach między chrześcijanami. S. Swieżawski, Eklezjologia…, s. 43.
[12] Podejmując zagadnienie źródeł chrześcijańskiej nauki wiary, wyróżnia się dwie koncepcje skrótowo nazwane: Tradycja I i Tradycja II. Wedle pierwszej źródłem jest Pismo św. łącznie swą interpretacją. Zgodnie z drugą poza Pismem św. źródło stanowi również ustnie przekazywana przez pokolenia tradycja. Hus był przedstawicielem Tradycji I. Por. S. Swieżawski, Dzieje filozofii europejskiej XV wieku, t. III - Byt, Warszawa 1978, s. 27.
[13] Por. S. Swieżawski, Jan Hus - heretyk czy prekursor…, s. 8.
[14] Por. S. Swieżawski, Wokół problemu…, s. 156.
[15] S. Swieżawski, Jan Hus - heretyk czy prekursor…, s. 1 i 8.
[16] S. Swieżawski, Eklezjologia…, s. 17-18.
[17] Był on mistrzem Uniwersytetu Praskiego. Coraz częściej słyszy się głosy, że był skrajniejszy i bardziej nawet wpływowy niż J. Hus. Por. S. Swieżawski, Między średniowieczem…, s. 97.
[18] Por. S. Swieżawski, Jan Hus - heretyk czy prekursor…, s. 8.
[19] S. Swieżawski, Jan Hus - heretyk czy święty?, w: Dobro i tajemnica, s. 158.
[20] Tamże, s. 162- 163
[21] Por. Tamże.
[22] Por. Tamże, s. 155 i 162.
[23] S. Swieżawski, Inspiracje chrześcijańskie wczoraj i dziś. Z prof. S. Swieżawskim rozmawiał J. Słomka. Tekst dostępny na stronach internetowych: www.archidiecezjalodz.pl.
[24] Por. S. Swieżawski, Jan Hus - heretyk czy prekursor…, s. 1.
[25] S. Swieżawski, Jan Hus - heretyk czy święty?, s. 162.